18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dostałem nową twarz, nie poddam się! - mówi Grzegorz (WYWIAD, ZDJĘCIA)

Malwina Gadawa
Kilka miesięcy temu, gdy przeszczepiono mu twarz, mówiła o nim cała Polska. Stał się, mimowolnie, bohaterem okładek i telewizyjnych newsów, a fotoreporterzy polowali na jego zdjęcie nawet z okien u sąsiadów. Tyko nam Grzegorz szczerze opowiada, jak wygląda życie po przeszczepie.

Dobry nastrój go nie opuszcza, choć przed nim jeszcze długa droga. - Pewnie wiele osób, jeszcze kilka miesięcy temu widziało mnie jako dawcę, a nie biorcę organów. Dzięki Bogu dostałem drugie życie, którego muszę nauczyć się od nowa - mówi Grzegorz Galasiński. Przyznaje, że nie jest łatwo. Choć wypadek nie śni mu się po nocach, to najchętniej nie rozmawiałby o nim i go nie roztrząsał. - Nie mogę się nakręcać, wracać do przeszłości - mówi Grzegorz. Swoich zdjęć sprzed wypadku nie ogląda. Albumy leżą schowane głęboko w szufladzie. - Lekarze bali się, czy zaakceptuję swoją nową twarz. Na początku nie chcieli mi jej pokazać. Ja domagałem się, żeby dali mi wreszcie lustro - mówi Grzegorz.

Ból głowy. Właśnie to poczuł Grzegorz po wypadku. Był 23 kwietnia. Koledzy zabronili mu się ruszać, byli przerażeni. Akurat tego dnia w pracy pomagał operatorowi maszyny. Odrabiał godziny za wolne dni. Do końca nie zdawał sobie sprawy, co się stało. Wiedział tylko, że maszyna do pakowania kamienia złapała go za twarz. A on się wyrwał.

Dopiero w drodze do śmigłowca ratunkowego, do którego wszedł o własnych siłach, uświadomił sobie, co się stało. Próbował się dotknąć po twarzy, której...już nie miał. Została w maszynie. -_ Nie chciałam oglądać zdjęć Grzegorza zaraz po wypadku. Wolałam go zapamiętać zdrowego. Wołałam tylko, żeby uratowali mu życie. Było mi wszystko jedno, jak będzie wyglądał _– opowiada Barbara Malinowska, siostra mężczyzny. Do tej pory nie wiadomo, dlaczego maszyna do cięcia kamienia w fabryce Semmelrock w Stanowicach uruchomiła się, choć nie powinna. Sprawę bada prokuratura, która cały czas zbiera opinie biegłych.

Jak przeszczepiali Grzegorzowi twarz? Czytaj na następnej stronie (KLIKNIJ)

Zegarek nosi ciągle przy sobie

Grzegorz trafił do szpitala na ulicę Borowską. Dopiero kilka godzin później przywieziono tam jego amputowaną twarz, jednak nie nadawała się już do przeszczepu. Lekarze musieli najpierw walczyć o ratowanie życia mężczyzny. Na miejscu byli obecni także transplantolodzy z Polanicy. Próbowano przeszczepić Galasińskiemu skórę z jego uda. Ta próba się jednak nie powiodła.

Trzy tygodnie później mężczyzna trafił do Centrum Onkologii w Gliwicach. To właśnie tam zespół transplantologów, pod wodzą prof. Adama Maciejewskiego, przeszczepił mu twarz. Był 15 maja. Osiem miesięcy po tym wydarzeniu zabieg został uznany za najlepszą transplantację na świecie w 2013 roku.

Grzegorz wrócił do domu, do Niemila. Niepozorny budynek przy głównej drodze przez z kilka miesięcy przypominał oblężoną twierdzę. 34-letni Grzegorz nie mógł się z nikim spotykać, bo musiał przebywać w sterylnych warunkach. Nawet rehabilitantki przyjmowały go w maskach. Siostra odnowiła dom i pokój Grzegorza. Wyrzucono wszystkie dywany i kwiatki. - Powinniśmy także pozbyć się boazerii, ale na generalny remont nie mieliśmy pieniędzy – mówi pani Barbara. Oddano też jego ukochanego psa – Sabę; o zwierzętach nie mogło być mowy. Ale pan Grzegorz ma nadzieję, że kiedyś znów będzie mógł mieć czworonoga.

Grzegorz może liczyć tylko na siostrę, szwagra i mamę, która już swoim życiu wiele przeżyła. -_ Na początku były obietnice i zapewnienia o pomocy ze strony firmy Semmelrock. Jednak na tym wszystko się skończyło. Otrzymałem 10 tysięcy z funduszu socjalnego i laptopa o wartości około 2,7 tysięcy złotych. Choć nasza rodzina nie jest bogata, nie będziemy chodzić i prosić się _– mówi rozżalony Grzegorz. Wyraźnie wzruszony pokazuje zegarek. Ściąga go z ręki i prosi, żeby przeczytać dedykację: Kiedy spojrzysz to pamiętaj o nas. Koleżanki i koledzy z pracy. Pan Grzegorz nie rozstaje się z nim. Koledzy pamiętali o nim i przekazali mu nawet 500 złotych, które wspólnie uzbierali.

Odleżyny głębokości pięści, rany - to codzienność Pana Grzegorza. Czytaj więcej na następnej stronie (KLIKNIJ)

Ale radość! Poczuł aromat zupy

Drugie życie wiele Grzegorza kosztuje. Nerwów, wysiłku, poświęcenia. I pieniędzy, których nie ma. Siostra pana Grzegorza wylicza, że miesięcznie jest to koszt co najmniej 6 tysięcy złotych. Jej brat codziennie dojeżdża na rehabilitację do Brzegu. Jedyna pomoc, na jaką może liczyć, to ta od rodziny. Nie odwiedzili go nawet przedstawili z Urzędu Gminy Oława. Nikt nie zapytał się, czy może pomóc.

Dzięki zajęciom prowadzonym przez Monikę Wilczyńską-Szmit i Małgorzatę Wilczyńską-Jasińską, Grzegorz robi ogromne postępy, choć wiele jeszcze przed nim. Terapeutki przypominają, że przeszczep twarzy nie polegał tylko na przyszyciu skóry. Grzegorzowi zrekonstruowano żuchwę, ma wszczepione implanty, m.in. nozdrzy, ma nowe mięśnie twarzy z naczyniami i nerwami. Wszystko to połączone z jego własnymi tkankami. Choć widzi, to ma opadniętą prawą powiekę. Czekać go będzie jeszcze niejeden zabieg, łącznie z wstawieniem implantów zębów.

Grzegorz na początku, żeby mówić, musiał podtrzymywać sobie podbródek ręką. Mężczyzna miał problemy z jedzeniem i oddychaniem. - _Nie mógł połykać, często wypadały mu kawałki dania z buzi, bo miał uszkodzony przełyk. Teraz jest coraz lepiej _– mówi pani Barbara. Dla zwykłego człowieka czucie smaku i zapachu spożywanego dania, to coś oczywistego, ale nie dla Grzegorza. Choć na swój sposób smaki czuł - dzięki językowi, który w ostatnim czasie odzyskał normalny kolor. Gorzej było z węchem. Ostatnio nie krył radości, kiedy poczuł aromat zupy. Pamięta, że były to flaczki.

Ryzyko odrzucenia przeszczepu istnieje cały czas. Dlatego Grzegorz już do końca życia będzie musiał brać leki. Na udzie ma wszczepioną skórę dawcy, która - w razie jakichkolwiek problemów - może posłużyć na kolejny materiał do przeszczepu. Jego regał w pokoju przypomina małą aptekę. Na półce jest pięć koszyków z lekami. Codziennie bierze po kilkanaście tabletek. Siostra zmienia mu także opatrunki. Bo Grzegorz nie wyleczył jeszcze odleżyn, z którymi trafił do Gliwic. - Jedna była wielkości i głębokości pięści. Lekarze z Gliwic musieli ją oczyścić, zanim Grzegorz trafił na stół operacyjny – wspomina pani Barbara.

Marzenia nic nie kosztują. Chcę mieć rodzinę - mówi Pan Grzegorz. Czytaj więcej na następnej stronie (KLIKNIJ)

Dzień, jak co dzień, czyli czas leniuchowania

Grzegorz wyszedł ze szpitala trzy miesiące po przeszczepie, choć powinien spędzić w klinice o wiele więcej czasu. Źle znosił jednak rozłąkę z bliskimi. Buntował się, wpadł w depresję. Nie współpracował z rehabilitantami. Wrócił do domu. Tu też przeżywał chwile zwątpienia. Martwił się, za co opłaci rehabilitację. Na pierwszy spacer wyszedł w październiku. Sam. Nie rozmawiał z nikim, nie był jeszcze na to gotowy, ale nie chce się ukrywać przed ludźmi. Od niektórych mieszkańców Niemila wyczuwał dystans.

Wie jednak, że wynikał z tego, że ludzie nie wiedzieli, jak mają się zachować, co mówić. Dziś coraz częściej pojawia się w tłumie. -

To jest zawsze bardzo trudne, ale też konieczne dla jego dalszej rehabilitacji. To jest nasza odpowiedzialność, ale jego odwaga

– mówi Małgorzata Wilczyńska-Jasińska.

Jak wygląda jego dzień? - To dzień leniuchowania – odpowiada Grzegorz. Wstaje wcześniej niż przed wypadkiem. Bierze leki, po południu, jak siostra wróci z pracy, jedzie na rehabilitację. Tęskni jednak za normalnym życiem. Ma nadzieję, że kiedyś sam będzie mógł usiąść za kierownicą samochodu, choć teraz jest to nie możliwe. Zresztą, jego lista rzeczy zakazanych jest o wiele dłuższa. Może zapomnieć o basenie, opalaniu, saunie, w mrozy musi zasłaniać całą twarz. Nie może także palić i pić alkoholu, choć tego wcale nie żałuje, mimo że przed wypadkiem palił dwie paczki papierosów dziennie. Twarz myje tylko szarym mydłem, a jedynym kosmetykiem, którego używa, jest olej arganowy.

Za marzenia nie karzą

Grzegorz wie, że przeszczep twarzy to coś, za co do końca życia będzie wdzięczny lekarzom. Jednak zdaje sobie sprawę, że to tak naprawdę dopiero początek walki o drugie życie. Że droga, na której się znalazł, nie jest ani prosta, ani krótka. On jednak nie ma zamiaru się poddawać. Ma silny charakter. To dzięki niemu przeszedł przez piekło. Co z marzeniami? -

Za marzenia nie karzą. Chciałbym założyć rodzinę i mieć normalne życie

– uśmiecha się Grzegorz.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na olawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto